Posty

#TheEnd

Po przyjedzie do domów, szybko powróciłyśmy do codzienności, dlatego ostatni post nie pojawił się na czas. Dopiero wywiad do audycji młodzieżowej "Bez Spiny" w Radiu Olsztyn zmotywował nas do oficjalnego zakończenia podróży. Przyszedł czas na podsumowania. Łączna odległość jaką pokonałyśmy samochodem, podczas tej wyprawy wynosi 6 242 km . Ilość zwiedzonych krajów: 9 Miejsca noclegów, które polecamy: Absolut City Hostel (Budapeszt, Węgry) Generation YMCA Hostel (Bazylea, Szwajcaria) Treck Hostel (Gandawa, Belgia) Hotel West Inn (Hippolytushoef, Holandia) Oans Thuus (Ballum, Holandia) Tey Hostel (Poznań, Polska) Ta lista byłaby dłuższa, a podróż trudniejsza do zrealizowania, gdyby nie gościnność rodzin i znajomych, u których nocowałyśmy. Serdecznie Wam dziękujemy! Przystanki na jedzenie, które polecamy: Salm Braeu (Wiedeń, Austria) Harder Kulm Panorama Restaurant (Interlaken, Szwajcaria) M ém é Gusta (Gandawa, Belgia)  Strandpaviljoen (Ballum, Ameland, Hol

#23day

Obraz
Dzisiejszy dzień rozpoczęłyśmy pysznym śniadaniem z ciocią Iloną, z którą zaraz potem musiałyśmy się pożegnać i ruszyć w długą drogę do Polski. Tak jak nas ostrzegała, tuż po wyjeździe z miasta stanęłyśmy w korku. niestety okazało się, że nie był on jedynym podczas tej trasy. Przez to nie mogłyśmy w pełni korzystać z niemieckich autostrad bez ograniczeń. Za każdym razem przyśpieszając, miałyśmy nadzieję, że więcej nie będziemy musiały się zatrzymywać w kolumnie samochodów, ale niestety aż do granicy co chwilę były przebudowy drogi. To spowodowało, że do Poznania (Polska) wjechałyśmy chwilę przed 21. Wykrzesałyśmy z siebie resztki sił i wyszłyśmy na krótki spacer po rynku. Miło było patrzeć na pełne knajpki i rozgadanych wokół młodych ludzi. Będąc cały dzień w drodze, nie jadłyśmy niczego konkretnego, dlatego siadłyśmy w klimatycznym lokalu, gdzie zamówiłyśmy kolację. Już Polska, tak więc jak to tutaj mówią, dobranoc! Poznańska starówka wieczorem. Tylko wyglądamy na zmęczone.

#22day

Obraz
Nawet nie wiemy kiedy minął dzisiejszy dzień. Pomimo stosunkowo wczesnej pobudki wylegiwałyśmy się w łóżku do południa, oglądając serial. Po powrocie domowników z pracy, zjedliśmy obiad i długo gawędziliśmy. Widziałyśmy tylko zmieniające się położenie krótszej wskazówki zegara w kuchni. Nasze plany wyruszenia z Rheine około 14 nie doszły do skutku, ponieważ ciężko było się pożegnać z tak miłymi gospodarzami. Po południu wujek zawiózł nas do znanych w tym mieście tężni, gdzie chwilę pospacerowaliśmy, gdyż temperatura i stojące powietrze nie pozwalały na dłuższe przebywanie na zewnątrz. Pożegnałyśmy się z zachodnią częścią Niemiec i wyruszyłyśmy do Hanoweru. Na autostradzie zatrzymał nas ogromny korek, który wydłużył nam czas podróży o połowę. Z tego powodu na miejsce dotarłyśmy około 21, tuż przed burzą. Zjadłyśmy późną kolację, po której zrelaksowałyśmy się na tarasie, popijając chłodne wino, rozkoszując się świeżym powietrzem i wsłuchując się w dźwięk spadających kropel. To już ostatn

#21day

Obraz
Po trzydniowym wypoczynku przyszedł czas, aby wrócić do nastawiania porannego budzika. Dzisiaj wyjątkowo wcześnie, ze względu na odpływający o określonej godzinie prom z wyspy, wstałyśmy i rozpoczęłyśmy pakowanie. Gdy byłyśmy już gotowe, by wyruszyć w drogę, zaszłyśmy do naszego gospodarza na pożegnalną kawę i miłą pogawędkę. W dobrych nastrojach opuściłyśmy Ameland i skierowałyśmy się do Rheine. Przystankiem na trasie było Groningen, polecone przez wspomnianego wcześniej kelnera. Urocze, holenderskie miasteczko przypadło nam do gustu, ze względu na wszechobecnych studentów, dzięki którym tętniło ono życiem. Tam spacer umiliłyśmy sobie owocowymi smoothie. Kiedy odpoczęłyśmy, wsiadłyśmy z powrotem w samochód i pojechałyśmy dalej. Skusiła nas przydrożna myjnia i po trzech tygodniach nasz wehikuł w końcu cały lśnił (nie tylko szyby). Po dotarciu do Rheine i tym samym powrocie do Niemiec, zostałyśmy ciepło powitane przez rodzinę i poczęstowane pysznym chilli con carne. Wieczór upłynął nam

#20day

Obraz
Pogoda pokrzyżowała nam lekko plany. Wstałyśmy, a za oknem ciemne chmury i uginające się od wiatru drzewa. Wskoczyłyśmy na rowery i pojechałyśmy po zakupy, żeby po raz kolejny przygotować pyszną jajecznicę, której tak bardzo brakowało nam podczas tego wyjazdu. Zjadłyśmy swojskie śniadanie i odpuściłyśmy sobie plażę ze względu na złe warunki atmosferyczne oraz wciąż dokuczające poparzenia słoneczne. Zamiast tego dzień minął nam na czytaniu książek i małym leniuchowaniu. Jednak, gdy tylko słońce wyszło zza chmur, zebrałyśmy się, by na rowerach pozwiedzać okolice. Rozciągają się tu hektary pastwisk i łąk, dlatego krajobraz jest raczej jednolity, ale zdecydowanie sprzyja odpoczynkowi. Zuzia nie mogła przejechać obok koni obojętnie, więc zatrzymałyśmy się, aby je pokarmić. Po powrocie do domu przyrządziłyśmy godne włoskiej kuchni spaghetti na podstawie własnego przepisu. Korzystamy z ostatnich beztroskich chwil, bo jutro ruszamy w drogę powrotną. See you soon! Wielbicielka zwierząt.

#19day

Obraz
Tak jak zapowiadałyśmy, dzisiejszy dzień polegał tylko i wyłącznie na odpoczynku. Późno wstałyśmy, w lodówce były pustki, więc poszłyśmy do pobliskiego marketu po zakupy na śniadanie. Po powrocie przyrządziłyśmy pyszną jajecznicę, którą zagryzłyśmy chrupiącymi grzankami. Spakowałyśmy i udałyśmy się do wypożyczalni rowerów, żeby mieć czym się poruszać po miasteczku. Pojechałyśmy na plażę. Tam zostawiłyśmy rowery i z deptaka zeszłyśmy na ciepły piasek. Jak się okazało do morza był spory kawałek drogi. Gdy w końcu znalazłyśmy się nad jego brzegiem, rozłożyłyśmy ręczniki i od razu sprawdziłyśmy temperaturę wody, wbiegając do niej. Przez cały dzień towarzyszył nam algorytm: pływanie, opalanie, czytanie książek. To wszystko przeplatane było zmienianiem miejsca plażowania, ze względu na przypływ. Ogromna plaża była dla nas niemalże prywatna. Gdy nasza skóra zaczęła przybierać niebezpiecznie czerwony odcień, zebrałyśmy nasze rzeczy i wybrałyśmy się zjeść coś w barze na brzegu morza. Obsługiwał

#18day

Obraz
Nieubłaganie zbliżamy się do końca naszej wyprawy. Ostatnie dni spędzamy w Holandii, w której dzisiaj zmieniłyśmy miejsce noclegu. Z tłocznych, turystycznych miast stopniowo uciekałyśmy w mniejsze i bardziej kameralne, aż w końcu wylądowałyśmy na niewielkiej wyspie Ameland, leżącej na Morzu Północnym. Droga przez wielką wodę najpierw prowadziła nas długą tamą, a następnie musiałyśmy skorzystać z promu. Po dotarciu na ląd przemierzałyśmy go samochodem, aż dojechałyśmy pod nasz kilkudniowy dom. Przywitał nas przemiły właściciel, który zapoznał nas z Ballum. Rozpakowałyśmy się i poszłyśmy pozwiedzać okolice. Miasteczko okazało się być mniejsze niż przypuszczałyśmy, dlatego po niedługim spacerze siadłyśmy w cieniu drzew, żeby skonsumować obiad. Najedzone, wybrałyśmy się do sąsiedniego gospodarstwa, by tam pokarmić owce. Nizinne tereny pokryte zieloną trawą, na której pasą się zwierzęta, śpiewające ptaki oraz śliczna pogoda tworzą sielankowy klimat. Oprócz tego na każdym kroku doświadczamy

#17day

Obraz
Dzisiaj skusiłyśmy się na rowerową wycieczkę między miasteczkami, leżącymi na wybrzeżu północnej Holandii. W Edamie zostawiłyśmy samochód, by przesiąść się na jednoślady. Tam pojeździłyśmy jego uliczkami, po czym udałyśmy się do pobliskiego Volendam. W tym uroczym i bardzo turystycznym miejscu zostawiłyśmy rowery i przeszłyśmy się brzegiem morza. Po spacerze siadłyśmy w jednej z polecanych przez Michelina restauracji i zjadłyśmy pyszną, wcale niedrogą zupę. Wracając po rowery, nie mogłyśmy nie zatrzymać się przy budkach ze świeżymi owocami morza. Na tym nie koniec, bo kilkaset metrów dalej zaszłyśmy na targ, żeby zakupić na wieczór soczyste owoce. Obkupione i najedzone, wsiadłyśmy znowu na nasze dwukołowce i piękną ścieżką rowerową dotarłyśmy do Monnickendam, gdzie zrobiłyśmy sobie przerwę na ławce z widokiem na miejscowy mały port. Czas wypożyczenia rowerów powoli dobiegał końca, więc ruszyłyśmy w kierunku Edamu, po drodze rozkoszując się sielankowymi krajobrazami. W stolicy sera odda