Nieubłaganie zbliżamy się do końca naszej wyprawy. Ostatnie dni spędzamy w Holandii, w której dzisiaj zmieniłyśmy miejsce noclegu. Z tłocznych, turystycznych miast stopniowo uciekałyśmy w mniejsze i bardziej kameralne, aż w końcu wylądowałyśmy na niewielkiej wyspie Ameland, leżącej na Morzu Północnym. Droga przez wielką wodę najpierw prowadziła nas długą tamą, a następnie musiałyśmy skorzystać z promu. Po dotarciu na ląd przemierzałyśmy go samochodem, aż dojechałyśmy pod nasz kilkudniowy dom. Przywitał nas przemiły właściciel, który zapoznał nas z Ballum. Rozpakowałyśmy się i poszłyśmy pozwiedzać okolice. Miasteczko okazało się być mniejsze niż przypuszczałyśmy, dlatego po niedługim spacerze siadłyśmy w cieniu drzew, żeby skonsumować obiad. Najedzone, wybrałyśmy się do sąsiedniego gospodarstwa, by tam pokarmić owce. Nizinne tereny pokryte zieloną trawą, na której pasą się zwierzęta, śpiewające ptaki oraz śliczna pogoda tworzą sielankowy klimat. Oprócz tego na każdym kroku doświadczamy
Prawdziwe trzy muszkieterki - one for all, all for one :-)
OdpowiedzUsuńTak jest!! :)
OdpowiedzUsuń