#16day
Pobudka, jak na ostatnie dni, wcześnie rano. Zjadłyśmy pyszne śniadanie w hostelu i ruszyłyśmy w kierunku Holandii. Przeważająca ilość samochodów z żółtymi rejestracjami oznaczała, że przekroczyłyśmy następną granicę. Dzisiejszym przystankiem na trasie był Amsterdam. Mimo, że pasów w kierunku stolicy było więcej niż na dresach Adidasa, to ograniczenia prędkości sprawiały, że dwa z nich były zupełnie puste. Inna sytuacja malowała się bliżej centrum, gdzie po raz kolejny przyszło nam się mierzyć z urokami wielkiego miasta, czyt. korkami. Siedząc w samochodzie, zachmurzone niebo zupełnie nam nie przeszkadzało, a nawet sprzyjało jeździe. Natomiast, gdy tylko z niego wyszłyśmy, odczułyśmy różnicę temperatur w porównaniu z poprzednimi dniami. Brzydsza pogoda nie przeszkodziła nam w przemiłym spacerze uliczkami zachodniej Wenecji. Przechodząc koło Coffeeshopów trudno było nie poczuć zapachu palonej trawki. Nie tylko to charakteryzowało Amsterdam. Wystawy serów, stojące i jeżdżące wszędzie rowery, na które trzeba było bardzo uważać oraz liczne mosty i przepływające pod nimi statki, sprawiły, że to miasto w taki sposób będzie rysowało się w naszej pamięci. Lekko zziębnięte postanowiłyśmy ogrzać się w jakiejś klimatycznej kawiarni. Trafiłyśmy na przeurocze miejsce z otwartym ogrodem, w którym serwowano miejscowe przysmaki. Zdajemy sobie sprawę z ogromu atrakcji jakie oferuje stolica Holandii, jednak brak wystarczającej ilości czasu, spowodował, że musimy je sobie odłożyć na kolejną wycieczkę. Dzisiejszy dzień kończymy w Hippolytushoef, malutkim miasteczku, w którym odpoczywamy i powoli zbieramy siły na drogę powrotną.
Esencja Amsterdamu. |
Widać, że holenderska uliczka. |
Duży dzisiaj ruch. |
Ubrane adekwatnie do pogody. Gratulujemy tym paniom. |
Zachodnia Wenecja. |
Nasza ulubiona część dnia. |
Może się skusimy na rowery. |
Na chwilę wyszło słońce. |
Pozdrawiamy z Amsterdamu! |
Komentarze
Prześlij komentarz