#6day

Dolce far niente. Tak właśnie wyglądał nasz dzień.
Znowu w drodze. Pożegnałyśmy słoneczną Austrię i nie uwierzycie, ale przywitały nas deszczowe Włochy. Dzisiejsza trasa wiodła między wysokimi szczytami Alp, których zarys malował się wśród nisko wiszących chmur. Im bliżej celu, tym pogoda stawała się bardziej kapryśna. W pewnym momencie widoczność była tak słaba, że musiałyśmy zjechać z autostrady, by przeczekać trudne warunki atmosferyczne. Umilałyśmy sobie ten czas, śpiewając piosenki Abby. W pozytywnych nastrojach dojechałyśmy na miejsce, gdzie czekała na nas pyszna włoska kolacja, zakrapiana czerwonym winem. Takiej lasagni nie jadłyśmy nigdy w życiu. Kiedy ustał deszcz, a zza chmur wyjrzały promienie słoneczne, wybraliśmy się na spacer. Niedługo później nieoczekiwanie znów siedzieliśmy z kieliszkami wina w miejscowej knajpce. Oczarowane włoską kuchnią, ludźmi i językiem planujemy jutrzejszą wycieczkę w zakątek tego magicznego kraju. Ciao!


Przemierzamy drogę z prędkością światła.

Podróżujemy z głową w chmurach...

Wystarczy jedno spojrzenie.

Jedyny moment, gdy ten urwis nie jest w ruchu.

Komentarze

  1. Hahaha ponczulito Federico, szacun za złapanie tej bestii , a tak to kreatywnie pisany blog, lekko się czyta. Bawcie się dobrze i oczywiście pozdrawiam Was dziewczynki, a wy za to pozdrówcie rodzinkę z Włoch. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki dzięki, na razie bawimy się bardzo dobrze ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

#TheEnd

#23day

#1day